Szczerze - zdumiało mnie, że tak wiele ludzi pisze, że film jest do kitu, bo na mnie zrobił absolutnie przeolbrzymie wrażenie. Wyczytałam gdzieś trzy główne zarzuty: że słabe dialogi, aktorstwo i fabuła.
No cóż - dialogów może nie napisał sam Szekspir, ale przeciez nie o to chodzi, zeby się rymowały! Co może niektórych przerażać - są ludzie, którzy tak się wypowiadają (łącznie z tzw. "mięsem" - jak realnie, to realnie, ale znowu nie tak, zeby ucho zwiędło!)
Aktorzy, moim skromnym zdaniem, świetni. Zagrali dokładnie tak, jak było trzeba - Jureczek to głupkowaty jąkała, a Edi to przespokojny intelektualista walczący z rzeczywistością.
No i wkroczyliśmy do fabuły. Genialna. Ukazuje ciężar żywota (który dla ludzi, takich jak ja - z żywotem jak piórko, naprawdę robi wrażenie) i ukazuje takiego Ediego, który niby bez charakteru, bo przecież nawet muchy by nie skrzywdził, a jednak posiada na tyle siły, żeby ochronić dziewuchę, która nawet go nie szanuje. I to jest godne podziwu!!! Bo przecież ukazana jest radość życia, pomimo, że jest ono tak nieznośnie ciężkie! Historia tak smutna, a jednak napawająca optymizmem!!!
A poza tym takie "przyziemne" elementy, jak muzyka i zdjęcia...
Jak dla mnie 10/10